Symbole ŚDM w naszym Seminarium

      SONY DSC          Chyba wszyscy wiemy już, że w 2016 roku do Polski zjadą się tysiące Młodych z całego świata. Mimo, że do tego wielkiego wydarzenia pozostało jeszcze trochę czasu, to coraz bardziej zaczynamy czuć przygotowania, prowadzone na różnych poziomach: kraju, diecezji, parafii. Wiele akcji, rozpowszechniania, formowania, zachęcania.. Kilka dni temu nasze Seminarium gościło Symbole Światowych Dni Młodzieży – Krzyż, oraz Ikonę. [Od samego początku tj. od 1984 r.  świadkiem Światowych Dni Młodzieży jest Krzyż Roku Świętego, zwany Krzyżem Młodych. Ikona Matki Bożej Salus Populi Romani – Opiekunki Ludu Rzymskiego wędruje obok Krzyża od 2003 roku.]

                Nie jestem Cynikiem. Bardzo cieszę się, że jest wręcz przeciwnie – mam łatwość do patrzenia na dobro. Nie będę ukrywał, że tak żyje mi się znacznie radośniej. Jednak gdy dowiedziałem się, że do Częstochowy przyjadą Symbole tylko trochę mnie to zainteresowało. No dobrze, było mi to kompletnie obojętne. Wszystko rozumiałem, krzyż i jakaś piękna ikona… robi wrażenie? Absolutnie nie, przynajmniej jeśli chodzi o mnie. W każdym Kościele jest krzyż, w szkołach, w znakomitej większości domów pewnie też. Poza tym krzyżyki na szyi, przy różańcu w kieszeni, dziesiątki krzyży przy drogach. Koledzy mówili, że ten krzyż jest wyjątkowy, że nasz papież – Jan Paweł II podarował go młodym, że peregrynuje po całym świecie, że każdy chce go dotknąć… robi wrażenie?  Nie specjalnie, bo chyba każdy krzyż ma swoją historię, każdy jest wyjątkowy. Zainteresowało mnie jednak to dotykanie. Pooglądałem trochę filmów z poprzednich Dni Młodzieży, żeby zobaczyć o co chodzi z tym dotykaniem krzyża i co w tym niby takiego niesamowitego jest. I muszę przyznać, ze wygląda to jak jakaś paranoja, albo coś bardzo niezrozumiałego. Ludzie rzucają się na ten krzyż. Nie w walce, ale jakiejś euforii nie do opisania. Tłumy radości i uniesienia. Tysiące młodych w jednym wielkim okrzyku szczęścia. Wszyscy razem wyśpiewują na cześć Chrystusa… robi wrażenie? Nie, ale intryguje jeszcze bardziej.  Kilka dni przed przyjazdem krzyża dowiedziałem się, że jestem wyznaczony do ekipy mającej go nieść. Pomyślałem, że przynajmniej nie będę w Ewangelicznym tłumie, który tylko stał i patrzył.

Krzyż przyjechał. Z pod Jasnej Góry przed Obraz przeniosła go młodzież z Częstochowy. Stamtąd po Apelu mieliśmy podjąć go my. Nie wiem czemu, ale stojąc tuż obok kusiło mnie, żeby zrobić krok i dotknąć go. Powstrzymałem się, w końcu: bez przesady, aż tak mnie nie ciągnęło. Młodzież śpiewała, patrzyła z uwielbieniem. Ja stałem spokojnie na baczność, bo przecież tyle osób patrzy. Dano sygnał, że za chwilę w procesji zostanie przeniesiony do seminarium. Ustawiliśmy się, zaczęto pochylać krzyż. Bark był gotowy do podjęcia ciężaru drewna. Opuszczono go za nisko i w pierwszym kontakcie wyglądałem jakbym się do niego przytulił ramieniem, obiema rękami i głową… I wtedy… Ależ iskra we mnie! Jak zapałka wrzucona do szybu naftowego! Ogień nie do ugaszenia buchnął w całym mnie. Coś niewyobrażalnego! Nagle zrozumiałem to wszystko. Tysiące myśli w głowie i wszystkie znajdują w jednej chwili sens w tym kawałku drewna. Przed oczami miliony młodych z Italii, Argentyny, Hiszpanii, USA, Filipin, Francji, Kanady, Niemiec, Australii, Brazylii, którzy wcześniej dotykali ten krzyż. Jakby cały świat zjednoczony w tym jednym znaku. Zawsze miałem świadomość, że Jezus zbawił mnie umierając na krzyżu, ale w tym jednym momencie poczułem niezaprzeczalnie, że on zbawił cały świat. Dokładnie wszystkich. Zrozumiałem, że ten jeden krzyż wędruje po całym świecie właśnie po to, by pokazać każdemu: Nie ważne kim jesteś – i Ciebie zbawił Jezus. Nie wiem jak wyglądałem, ale czułem się jakbym cały płonął. Płonął tą nadzieją, która nie może zawieść. Płonął tą Miłością, która wszystko przetrzyma. Płonął tą wiarą, która mnie zbawia. Nadzieją, Miłością i Wiarą która płynie z Krzyża…  Niosę krzyż, a wokół setki rąk chcące choć musnąć krzyż. Już im się nie dziwiłem. Po prostu nie do opisania. Przed 22 przynieśliśmy Krzyż do seminarium. Ustawiliśmy go w kaplicy. Przewidziana była adoracja do 24. Odszedłem do ławki, ale ani na moment nie umiałem oderwać myśli od Krzyża. Od godziny 20 (od kiedy czekaliśmy pod murami jasnogórskimi na przybycie krzyża) minęły już 2 godziny, ale ja nie chciałem oddalać się już od niego ani na moment. Do 24 trwałem, wpatrzony w Krzyż, w jednej myśli: moje zbawianie. Zbawienie Świata. O północy Rektor rozpoczął koronkę do Bożego Miłosierdzia. Przyznam się, że w normalnych warunkach pomyślałbym „co za typ z niego, miało być do 24, a on jeszcze koronkę sobie umyślał”. A wtedy.. Wtedy nie chciałem,  żeby kiedykolwiek ją skończył… Chciałem zatrzymać Księżyc nad seminarium, by te chwile trwały wiecznie. Naprawdę. To do mnie mało podobne, ale tak było. Po adoracji zasypiając wciąż miałem Krzyż przed oczami. Obudziłem się wypalony przez ten ogień. Wypalony doszczętnie. Wypalony z tylu złych myśli, nawyków, gniewu, zawiści, zazdrości.. dokładnie wszystko spłonęło. Został z tego tylko popiół, pokój ducha i niesłychana nadzieja. Rano symbole opuściły mury seminaryjne, by powrócić przed godziną 15. Wtedy to cały Kościół seminaryjny wypełniły, wraz z klerykami, siostry zakonne z całej Częstochowy. Wszyscy razem złączeni w modlitwie, wpatrzeni w Symbole Światowych Dni Młodzieży, adorowaliśmy Najświętszy Sakrament, złączeni tym Znakiem. Znakiem Zbawienia. O 17 Krzyż odjechał dalej. Mimo radości płynącej z przebywania przy nim nie chcielibyśmy, żeby został. Chcieliśmy, żeby wędrował dalej i dalej. By cały świat go zobaczył. By pomógł całemu światu zrozumieć, jaką Miłością obdarzył nas Bóg…

Światowe Dni Młodzieży w Krakowie w 2016. Przybędą setki tysięcy ludzi. Może nawet miliony, zjednoczone pod tym jednym sztandarem. Sztandarem, pod którym zawsze się zwycięża… Gdy zobaczycie wtedy w telewizji tłumy rąk, pragnących dotknąć choć przez chwilę tego Krzyża, wiedzcie że będzie tam i moja ręka… Czy robi wrażenie? Nie wiem. Nie umiem ocenić. Bo od tamtej pory na wszystko patrzę inaczej, przez pryzmat Krzyża. Tego Jedynego. Tego, na którym Jezus umarł za mnie.. za wszystkich.

Tekst: kl. Krzysztof Jabłoński
Zdjęcia: kl. Paweł Szczepanik